Zawsze ciągnęło mnie do szybkich i sportowych samochodów. Lubię prędkość, zapach palonej gumy, podziwiam grację z jaką poruszają się te wyścigowe auta. Mógłbym godzinami patrzeć na wyścigi samochodowe, a co dopiero w nich uczestniczyć!
Któregoś razu w moim
małym miasteczku zorganizowano uliczne wyścigi samochodowe. Nie
było ograniczeń co do marki, czy wieku, każdy mógł w nich wziąć
udział, a więc spełniłem swoje marzenie i zapisałem się na
listę uczestników.
Zaraz po zapisach
rozpocząłem przygotowania mojego Volvo
do pierwszego wyścigu w życiorysie tego zacnego autka. Miałem przy
tym dużo radości, mogąc grzebać pod marką
i montując pewne ulepszacze. A wszystko po to, aby jeszcze szybciej i mocniej móc poruszać się po ulicach. Stan techniczny mojego uczestnika nie był zły, ale korzystając z okazji
i możliwości, dokonałem własnoręcznie wymiany paru części volvo, przetarłem stare, wypucowałem karoserię i mój samochód był w pełni gotowy do startu w wyścigu.
i montując pewne ulepszacze. A wszystko po to, aby jeszcze szybciej i mocniej móc poruszać się po ulicach. Stan techniczny mojego uczestnika nie był zły, ale korzystając z okazji
i możliwości, dokonałem własnoręcznie wymiany paru części volvo, przetarłem stare, wypucowałem karoserię i mój samochód był w pełni gotowy do startu w wyścigu.
Z niecierpliwością
wyczekiwałem tego dnia, aż wreszcie nadszedł, i w późnych
godzinach wieczornych punktualnie stawiłem się na starcie.
Zainteresowanie było dosyć spore, tak samo wiele było różnych
samochodów, ale przyznam szczerze, żaden nie wyglądał tak dobrze
i tak twardo jak moje Volvo.
Byłem z niego dumny, ale to był dopiero początek. Cierpliwie
czekałem na mój start zastanawiając się z jakim przeciwnikiem
przyjdzie mi się zmierzyć. Aż wreszcie na linii startu stanąłem
ja i stare Suzuki. Pierwszy wyścig szybko poszedł, nieskromnie się
chwaląc wygrałem go bez żadnego problemu. Nie to jednak było
zaskakujące. Chwilę po zjeździe z mety, mój rywal gratulując mi
przejazdu, zapytał czy przypadkiem nie posiadam kilku części volvo przy sobie, ponieważ następny wyścig będzie
startował innym autem, a chwilowo jest uszkodzone. Tak się akurat
składało, że posiadałem owe części i z wielką ochotą pomogłem
mojemu przeciwnikowi w prawidłowym umieszczeniu nowych. Robota
szybko poszła i chwilę potem znowu stawiliśmy się na linii
startu. Emocje były ogromne, nerwy, pot i ogromna siła walki
pomogły wygrać mi także drugi wyścig, co w ostateczności
doprowadziło do tego, że znalazłem się w finale. Tam już
niestety poległem z dużo silniejszym i mocniejszym przeciwnikiem.
Zabawa była przednia,
poznałem wielu nowych ludzi, mogłem zrealizować swoje pasje i przy
okazji sprawdzić swoje siły w ulicznych „walkach”
samochodowych, które zresztą zaliczyłem na wysokim poziomie. Przy
okazji także użyczając moich zapasowych, starych części do volvo, poznałem kompana do szybkich przejażdżek poza
miastem.
Przygoda choć tak
szybko się zakończyła, jak szybko się rozpoczęła, to nigdy nie
zapomnę towarzyszących mi emocji podczas startu, zdrowej woli walki
i ambicji osiągnięcia celu. I żeby startować w takich wyścigach
wcale nie trzeba mieć szybkiego i sportowego auta. Nadaje się też
tak wysłużone, choć odrestaurowane auto jak moje. Przyznaję z
dumą, że Volvo zdało egzamin
sprawności na duże pięć z plusem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz