piątek, 31 sierpnia 2012

Sen o przyszłości.

 
        Zawsze miewałem kolorowe i czasem dziwne sny. Ale ten który przyśnił mi się dzisiejszej nocy, wprawił mnie w dobry humor i wywołam uśmiech na mojej twarzy. Przyznam, że gdy tak śniłem, było mi niesamowicie dobrze i czułem się królem wszechświata. Opowiem o swoim śnie ...
Prowadziłem salon samochodowy, w dużym mieście i w dobrej lokalizacji. Każdego dnia miałem całą masę klientów, moi pracownicy mieli stuprocentową sprzedaż, wszystko szło jak po maśle. Każdy klient który wchodził do salonu, chwilę potem wyjeżdżał z niego nowym Volvo. Nie było żadnych reklamacji, nikt nie zgłaszał usterek, wszyscy byli zadowoleni. Kiedy zauważyłem, że tak dobrze idzie mi sprzedaż samochodów, postanowiłem poszerzyć swoją działalność o części wymienne do sprzedawanych marek, a także otworzyć w pobliżu warsztat samochodowy. I ten pomysł okazał się sukcesem.   Każdego dnia pojawiali się klienci, którzy kupowali nowe części volvo, różne gadżety i pytali o nowe dodatki do auta. Idąc za ciosem, proponowałem wizytę w moim nowo otwartym warsztacie samochodowym, w którym klient spotka profesjonalna i miłą obsługę, zarówno jego, jak i auta. I tu także osiągnąłem sukces. Klienci przybywali do warsztatu drzwiami i oknami. Każdy chciał u mnie naprawiać swoje auto, wymieniać, zamieniać i odświeżać. Najwięcej oczywiście było klientów marki Volvo. I wcale nie chcieli niczego naprawiać, ale domontować nowo zakupione dodatki do samochodu. Interes kwitnął, a ja byłem w pełni szczęścia.
Potem pojawił się kolejny pomysł na rozszerzenie biznesu i postanowiłem wprowadzić internetową sprzedaż części do volvo. Na tej płaszczyźnie także osiągnąłem sukces. Codziennie telefon rozdzwaniał się z zapytaniami klientów o czas dostawy i stan posiadanych części. Sprzedaż internetowa okazała się strzałem w dziesiątkę. Zacząłem zastanawiać się, skąd nagle takie ogromne zainteresowanie samochodami, ale z drugiej strony po co nad tym główkować skoro kwitnie biznes? Dlatego też odpuściłem sobie takie zagwozdki i skupiłem się na jeszcze większym poszerzeniu sprzedaży.
Wymyśliłem, że dobrym pomysłem będzie otworzenie kolejnych punktów sprzedaży, ale już nie internetowych, tylko sklepowych. Jak pomyślałem, tak też uczyniłem i otworzyłem kilka nowych punktów sprzedaży części volvo, zarówno nowych jak i używanych. I tu też nie poległem, a wręcz po raz kolejny popłynąłem na fali sukcesu i zdobyłem szereg stałych
i zadowolonych klientów.
Moje biznesy z dnia na dzień rozrastały się w zatrważającym tempie, a klientów przybywało i przybywało. Stałem się prawdziwym królem sukcesu, moje pomysły odbijały się w świecie realnym prawdziwym strzałem w dziesiątkę, a moja marka rozpoznawana była na całym świecie. Potem jeszcze otworzyłem własną fabrykę, zatrudniłem sztab wykwalifikowanych pracowników i stałem się producentem części volvo, które eksportowałem na cały świat. Z dnia na dzień mój sukces rósł, a ja stałem się najbogatszym człowiekiem na kuli ziemskiej.
Piękny sen, który sprawił, że byłem bogaczem i specjalistą w dziedzinie samochodów, niestety nie ma odzwierciedlenia w świecie rzeczywistym. Tu, poza snem, jest szara rzeczywistość w której wcale nie łatwo osiągnąć sukces w dziedzinie sprzedaży. Ale pomarzyć zawsze można ... a co dopiero wyśnić?

czwartek, 30 sierpnia 2012

Nadgorliwa klientka.

  Jakie jest marzenie każdej młodej dziewczyny? Chyba, takie, żeby stanąć na ślubnym kobiercu i wystąpić w pięknej białej sukni ślubnej. W tym dniu wszystko musi być dopięte na ostatni guzik, pogoda powinna być przepiękna, nic złego się nie może wydarzyć, a wszyscy
w koło winni być posłuszni i wykonywać polecenia panny młodej. Tak sobie właśnie wyobraziła ten dzień pewna klientka wypożyczalni samochodów do ślubu. Wymagania miała bardzo wysokie, a pojęcia o tym żadnego.
Weszła do biura i od samego progu miała jakieś życzenia. A to żeby auto było duże
i wysokie, a to żeby było starodawne i ciche, potem żeby miało wygląd statku kosmicznego
i najlepiej żeby latało. Zamyślony sprzedawca odpowiedział, że takiego niestety wypożyczalnia nie posiada, ale z wielką przyjemnością może zaproponować duże
i wszechstronne Volvo. Kiedy zobaczył błysk w oku klientki, uśmiechnął się i był pewien, że wyszedł z opresji cało. Ale to był dopiero początek. Klientka zarzuciła sprzedawcę morzem pytań. A czy jest sprawny, a to czy ma działający klakson, albo czy bagażnik jest pojemny.
A na koniec zapytała o części volvo, czy wszystkie są wymienione i sprawne. Jakież zdziwienie namalowało się na twarzy sprzedawcy, gdy usłyszał owe pytanie. Cóż miał na nie odpowiedzieć? Musiał powiedzieć tylko prawdę i zapewnił klientkę, że w owym Volvo  wszystkie części są sprawne i całe auto działa bez zarzutu. Jednak zadowolenie klientki nie było pełne i zasypała kolejnymi nieistotnymi pytaniami. Cierpliwy sprzedawca wysłuchał przyszłej i jakże marudnej panny młodej, i spokojnie odpowiedział, że z samochodem jest wszystko w porządku. Zarówno  części volvo , jak i cała inna struktura są nowe i sprawne, ale jeżeli nie wierzy to może się nim przejechać i sama to sprawdzić. Jak zaproponował, klientka tak też uczyniła, i po kilku minutach rundki wokół podwórka była z powrotem
w wypożyczalni.
Wreszcie klientka zarezerwowała auto na dzień swojego ślubu i zadowolona opuściła wypożyczalnię. Zaskoczony sprzedawca zaczął zastanawiać się skąd w głowie kobiety wzięły się takie pytania. Bo zrozumiałe są o kolor, wielkość, czy wyposażenie, ale żeby pytać
|o sprawność auta i o części volvo? Kobiety czasem bywają bardzo zaskakujące
i niewytłumaczalne. Ponieważ nie było już sensu się dłużej nad tym zastanawiać, sprzedawca zaksięgował rezerwację i zapomniał o tej wizycie.
Jednak nadgorliwa panna młoda nie dawała za wygraną i następnego dnia drogą elektroniczną, poprosiła o potwierdzenie rezerwacji i jeszcze raz zapewnienie o sprawności auta i napisanie skąd  pochodzą  części volvo do tego auta. Sprzedawca po raz kolejny nie mógł wyjść z podziwu, ale dla świętego spokoju odpowiedział na pytania swojej klientki, tym samym mając nadzieję, że zamknął te sprawę raz na zawsze.
W dniu odbioru auta wszystko było doskonale przygotowane, samochód wypolerowany, udekorowany i gotowy do jazdy. Zachwycona para młoda odebrała zarezerwowane Volvo i z uśmiechami na twarzy ruszyli w swoją nową drogę. A zadowolony sprzedawca odetchnął z ulgą.
Jak się okazuje, czasem nadgorliwymi klientami i znawcami aut mogą być nawet kobiety. I nic by w tym nie dziwiło, gdyby tylko znały się one na rzeczy. Niestety, upartej klientce nic nie jest w stanie przemówić do rozumu. Całe szczęście, że takie sytuacje zazwyczaj kończą się pozytywnie.

środa, 29 sierpnia 2012

Zabawki.

    Czasy się zmieniają w zatrważającym tempie. Postęp cywilizacyjny, techniczny
i rozwój medycyny jest zachwycający i bardzo praktyczny. Ale wciąż nie mogę wyjść
z podziwu jak bardzo zmieniają się potrzeby dzieci. Być może idą one wraz z postępem czasu, a może to tylko konieczność w tak skomercjalizowanym świecie?
Kiedyś, kiedy jeszcze czas wolniej płynął były inne zabawki. Proste, bezpieczne
w użyciu i sprawiały wielką frajdę. Dziś zabawki są takie nowoczesne, skomplikowane
i ekstrawaganckie. Lalki dla dziewczynek mówią ludzkim głosem, a samochody dla chłopców potrafią jeździć po sufitach. I właśnie chwilę zatrzymam się przy takich samochodzikach. 
   Odwiedziłem niedawno sklep z zabawkami, żeby kupić chrześniakowi jakąś fajną, nowoczesną „furę”. Miałem pewne wyobrażenie o pojeździe i od razu w oko wpadło mi czarne, wielkie Volvo, które stało na najwyższej półce sklepowej. Obejrzałem zabawkę dokładnie i przeanalizowałem instrukcję obsługi. Była niesamowicie skomplikowana, gdyż owe autko posiadało bardzo dużo różnych funkcji. I to właśnie wprawiło mnie w zdumienie. Auto było zdalnie sterowane, potrafiło pokonać każdą przeszkodę, oddawało różne odgłosy i nawet posiadało wymienne części volvo. I tu na chwilę się zatrzymałem. Okazało się, że ta nowoczesna zabawka była także pewną bazą naukową dla przyszłych mechaników samochodowych. Samochód potrafił nie tylko skakać po ścianach, ale też można było rozłożyć je na części pierwsze: demontować stare części i wmontowywać nowe, zmieniać, zamieniać i przemieniać. Taka prawdziwa atrapa nowoczesnego Volvo. Pomyślałem, że to bardzo dobra i edukująca zabawka dla młodego, rozwijającego się chłopca.
Niedługo po tym, jak zakupiłem tę nowoczesną zabawkę, nie mogłem oprzeć się pokusie, żeby jej nie przetestować. Rozpakowałem samochodzik i zacząłem się nim bawić. Miałem niesamowitą frajdę, ale też sporo się przy tym nauczyłem. Zepsułem silnik, więc sam go wymontowałem i naprawiłem, wymieniłem też inne części volvo i zmieniłem nieco jego wygląd. Dosyć długo to trwało, ale teraz już wiem jak działa ten mechanizm i zapewne jak prawdziwe moje auto się zepsuje, będę potrafił sam przy nim pomajstrować. Zabawa była przednia, a ja byłem zadowolony z zakupu. I przyznam, że w tym przypadku postęp techniczny i zaawansowanie w świecie zabawek okazało się bardzo praktyczne i owocne.
Kilka dni po wręczeniu chrześniakowi jego prezentu otrzymałem wiadomość, że sprawiłem mu tym samym niesamowitą przyjemność. Dzieciak bawi się swoim nowym Volvo całymi dniami, majsterkuje, rozbraja samochód i sam wmontowuje zdobyte części. Uczy się bawiąc, a zatem prezent był trafny i skuteczny w swoim założeniu. Mało tego, już kilka razy dokupowali w sklepie z zabawkami atrapy różnych gadżetów, nowe koła, kierownicę i części do volvo.
Byłem zadowolony ze swojego zakupu, ale jeszcze bardziej cieszyłem się, że zabawka sprawiła tyle radości młodemu chłopakowi, który przecież wciąż jeszcze poznaje świat, uczy się, a najlepsza nauka to własnoręcznie i wizualnie. Zatem to był prawdziwy strzał
w dziesiątkę. Takie zabawki mogę z czystym sumieniem polecić i pochwalić.

wtorek, 28 sierpnia 2012

Na giełdzie samochodowej.

    Kilka dni temu postanowiłem zakupić nowy samochód. Nie chciałem nowego, więc najlepszym miejscem do zakupu auta używanego była giełda samochodowa, na którą się udałem. Już od samego rana tłum ludzi przechadzał się w poszukiwaniu najlepszego dla siebie pojazdu. A wybór był ogromny.Po godzinnej wędrówce pomiędzy lśniącymi samochodami natrafiłem na całkiem dobrze wyglądające Volvo. Moja uwagę przykuł niewątpliwie jego kolor – pomarańczowy. Ktoś by pomyślał, ze to nie jest męski kolor, ale on miał w sobie to coś, co powinien mieć każdy samochód. Rozpocząłem więc analizę auta, i zarzuciłem sprzedającego całą masą pytań. Właściciel był bardzo konkretny i sprawiał wrażenie uczciwego sprzedawcy, jednak gdy zapytałem o części volvo, mina mu zrzedła. Wymijająco zaczął odpowiadać, że wszystkie są nowe, że nic nie było wymieniane, że auto jest nieawaryjne. Jednak nie chciało mi się w to wierzyć. Kiedyś słyszałem, że dobre auto to takie, do którego zakup części wymiennych jest tanie i powszechnie dostępne. Zainteresowany tym tematem, zapytałem właśnie o dostępność i cenę nowych, tudzież używanych         części do volvo. Mojej rozmowie przysłuchiwał się inny Pan i od razu odradził mi zakup tego auta, gdyż stwierdził, że już na pierwszy rzut oka widać, że samochód był  wypadkowy i stąd ma taki kolor. Lepiej ukryć jego wady i niedoskonałości. Przyznam, że zaskoczyła mnie postawa tego kupującego, ale posłuchałem go i postanowiłem sam sprawdzić „wnętrzności” wystawianego na sprzedaż  Volvo. I kiedy otworzyłem maskę samochodu, mojemu zdumieniu nie było końca. Każda z części wmontowanych tak jakby pochodziła z innych samochodów, każda powtykana była na słowo honoru i całość sprawiała wrażenie jakby za chwilę miała się rozpaść. Pomyślałem, że facet jest trochę niepoważny, że sprzedaje takie auto, mało tego, że próbuje ukryć jego wady i usterki. Niepotrzebnie wdałem się ze sprzedającym w dyskusję. Ten z całą swoją pewnością zapewniał mnie, że wszystkie części jakie są tu wmontowane to nowe i niewypadkowe części volvo, że nic tu nie było grzebane i samochód jest pod stałą „opieką” mechanika. Nie wierzyłem mu i postanowiłem odpuścić sobie ten temat. Zamknąłem maskę, przyjaźnie się uśmiechnąłem, podałem sprzedającemu rękę na pożegnanie i życzyłem mu owocnej sprzedaży. Byłem pewien, że on nie sprzeda nikomu tego auta. Chwilę jeszcze się rozejrzałem po całej giełdzie, pooglądałem kilka niezwykłych okazów, pogadałem chwilę nawet ze sprzedawcą używanych części volvo
i przyznam, że te z tamtego samochodu bardzo się różniły od tych sprzedawanych w punkcie z częściami. Stwierdziłem, że dokonałem dobrego wyboru nie kupujące owego auta
i spokojny wyszedłem z giełdy.
Chwilę potem jednak coś przykuło moją uwagę. Na skrzyżowaniu, zaraz po wyjeździe z giełdy, zrobił się mały tłum gapiów i poczułem smród palonej gumy. Podszedłem bliżej i co zobaczyłem? Pomarańczowe Volvo, którego ja nie kupiłem, wyjechało z placu z nowym nabywcą, który jednak zbyt daleko nie dojechał. Auto rozkraczyło się już na pierwszym zakręcie, a kierowca z prawdziwą złością przeklinał pana, który sprzedał mu samochód. Cóż, ja wyszedłem z tej sytuacji całkowicie na plusie, bogatszy o nową wiedzę, ten pan zaś, będzie się musiał jeszcze wiele nauczyć o ludzkiej nieuczciwości.

Nowe nie zawsze znaczy lepsze.

Jak to powiadają, wszystko co dobre, szybko się kończy. A ja jeszcze dodam od siebie, że wszystko co złe to długo prześladuje. Bardzo zachwalali sobie wszyscy stare auta, cieszyli się, że są długo sprawne i że prawie wcale się nie psują. Z moim było podobnie. Trochę służył, ale wreszcie nadeszła chwila, w której jak to określę ,,zachorował."
Wydawałoby się, że gdy auto się zepsuje, takie to proste, że zaprowadza się go do warsztatu i czeka, aż naprawią je i przywrócą dawną świetność. Nic bardziej mylnego. Moje stare, wysłużone Volvo wreszcie zaczęło upominać się o swoje. Myślałem, że to już należy do mechanika, naprawa i sprowadzanie brakujących części. Jak się potem okazało wcale tak nie funkcjonował owy warsztat, któremu powierzyłem swój samochód. Mój osobisty mechanik zrzucił na mnie odpowiedzialność za brakujące, a raczej nowe, potrzebne „gadżety”. Więc sama na własną rękę przystąpiłem do poszukiwania części do volvo. Nie było z tym większego problemu. Stwierdziłam, że najlepiej będzie kupić nowe, jeszcze przez nikogo nie używane, wtedy dłużej posłużą. O jak bardzo się pomyliłam. Nie ukrywam, że wydałem na to majątek. I jak już nabyłem co trzeba, zadowolony dostarczyłem do warsztatu nowy nabytek. Bardzo szybko mechanik uporał się z naprawą i chwilę potem mogłem już wyjechać swoim nowo narodzonym i nic nie szwankującym Volvo. Jazda była niesamowicie budująca. A to
z tego powodu, że potrafiłem to sam załatwić tak i korzystam
z tego pełnymi garściami.(zostało trochę kasy)
Jednak moja radość nie trwała zbyt długo. Nagle coś zaczęło zgrzytać, stukać, pukać
i auto musiało wrócić do warsztatu. Po otwarciu maski, dowiedziałem się, że nowe części volvo, jakie zostały przeze mnie zakupione były felerne. Mina mi zrzedła, nerwy zagotowały się do czerwoności, a ręce opadły z niemocy. Na całe szczęście pojawił się ekspert od beznadziejnych spraw i wziął sprawę w swoje ręce. Powiedział, że potrzebuje trzy dni i moje auto będzie jak nowe. Zastanawiałem się, co może zrobić, skoro nowe części nie zdały egzaminu. Przecież nie wstawi atrapy, ani nie powiąże sznurkami. Zdecydowałem  się jednak nie martwić tym, co do mnie nie należy.
Po trzech dniach odebrałem swoje Volvo, a mechanik zapewnił mnie, że teraz będzie się długo i dobrze sprawował. I tak też było. Długo jeździłem i nic złego się nie zdarzyło. Jednak nie dawało mi spokoju to, skąd mechanik wziął nowe części, lub też w jaki sposób udało mu się dokonać tak heroicznego wręcz zadania. Kiedy zadzwoniłam, żeby się zapytać
o nurtujące mnie zagadki, otrzymałam satysfakcjonującą mnie odpowiedź. Okazało się, że skoro nowe nie zdało egzaminu, trzeba było poszukać czegoś starego, ale sprawdzonego. Mechanik poszukał i znalazł pasujące i wcale mocno nie zniszczone, ale za to idealnie się sprawujące, stare części volvo i zamontował je w moim samochodzie. Byłem mu za to niezmiernie wdzięczny.
Tak więc kolejna lekcja dla mnie. Czasem nowe potrzebne jest, aby naprawić zepsute narzędzia czy sprzęty. Niby wydaje się słuszne stwierdzenie, jednak jak widać nie zawsze ma ono odzwierciedlenie w rzeczywistości. W tym przypadku okazało się, że do mojego samochodu bardziej pasowały używane, ale nie zużyte stare części. I to one zapewniły mojemu autu drugie życie. Zatem nowe nie zawsze znaczy dobre. Samochód sprawuje się niezawodnie i mam nadzieję, że przejedziemy jeszcze razem wiele długich kilometrów .

niedziela, 26 sierpnia 2012

To dopiero było odkrycie!

 Zawsze uważałem siebie za duszę towarzystwa, nieposkromionego podróżnika i szalonego, pełnego entuzjazmu i ciekawości świata faceta. Ale to co odkryłem w sobie pewnego słonecznego popołudnia, przechodzi moje (i nie tylko moje) najśmielsze oczekiwania.
I stwierdziłem, że kiedy człowiek naprawdę się nudzi, jest w stanie góry przenieść, żeby zmienić ten stan.
Pewnego razu obejrzałem dosyć intrygujący reportaż o poszukiwaczach skarbów. Młodzi, ciekawi świata chłopcy, z prowizorycznym sprzętem do wykrywania metalu, przemierzali całymi dniami nadmorskie plaże w poszukiwaniu drogocennych przedmiotów. Nie zawsze znaleziska spełniały ich oczekiwania, ale na pewno stały się dla mnie inspiracją do zrobienia czegoś nietypowego.
Pierwszym krokiem był zakup wykrywacza metali. Już na początku okazało się, że to wcale nie jest takie proste, gdyż nie mieścił się on do bagażnika mojego Volvo. Po godzinnych wygibasach, jakimś cudem udało mi się złożyć sprzęt i dotargać w całości do domu. Od razu przystąpiłem do działania i przeszukałem swój ogródek. Przyrząd wydawał dźwięk niemalże bez przerwy, jednak dopiero gdy dotarłem do płotu, alarm osiągnął swoje apogeum. Rozpocząłem kopanie. Całe szczęście nie musiałem kopać głęboko, dosyć szybko dokonałem niezwykłego okrycia. Moim oczom ukazała się stara skrzynia, lekko już zardzewiała, ale przebijał się na niej wyraźny napis: „stare części do volvo”. Pomału otworzyłem skrzypiącą skrzynię, jednak zanim dokopałem się do jej dna, musiałam wyrzucić całe masy zwiniętych papierów. A na dnie co było? I tu kolejne ciekawe odkrycie! Cała masa kolorowych resoraków. I były w naprawdę dobrym stanie. Ale najwięcej było tych największych, marki Volvo. Zadziwiające, że to odkrycie sprawiło mi taką frajdę!
Niedługo po moim odkryciu, wszystkie małe samochodziki zostały rozłożone na części pierwsze, oczywiście przez fachowca i wielbiciela starych aut. Okazało się to kolejną dla mnie lekcją, gdyż miałam możliwość poznania i przeanalizowania „wnętrzności” samochodów. Małe Volvo natychmiast zostało rozebranie, a to co miało w sobie wywołało
u mnie nie lada zachwyt. Jak mi potem kolega wytłumaczył, odnalazłam unikatowy model starego auta, a wszystkie części volvo ,  jakie z niego wyjęliśmy, miały swoje odwzorowanie
w rzeczywistości.
Tak więc dokonałem nie tylko niesamowitego odkrycia, wykapanego spod samej ziemi, to dodatkowo miałem okazję poznać budowę auta i na własne oczy ujrzeć z czego składa się także mój samochód. Części volvo jakie wyjęliśmy z małego pojazdu były
w nienaruszonym stanie, jednak mogły one posłużyć jedynie jako narzędzie do zabawy, lub przedmiot do celów edukacyjnych. Szkoda, ze trafiły one z powrotem do skrzyni. Byłyby niezastąpionym elementem do naprawy, gdyby zepsuł się ten prawdziwy samochód. Jednak każde odkrycie czegoś uczy. Tak było i tym razem. Teraz już bogatszy o pewną wiedzę, na wypadek gdy odkryję jakąś usterkę w aucie, nie powstydzę się znajomością spraw technicznych. I bez żadnego oporu będę mógł udać się do jakiegokolwiek warsztatu i z dumą stwierdzić, że potrzebuję nowych części volvo, gdyż stare uległy już przeterminowaniu. Jeszcze kilka takich odkryć i stanę się ekspertem w dziedzinie techniki budowy aut, a może
i nawet zmienię profesję i zacznę sam naprawiać zepsute samochody? Kto to wie?!

piątek, 24 sierpnia 2012

Wycieczka.

 
Marzenia – mam ich wiele, ale jedno szczególnie. Stało się moją siłą napędową do realizacji celów. Dobrze jest mieć marzenia, podobno to one człowieka uskrzydlają i nadają sens życia. Tak, to prawda, moje właśnie jedno zaczęło się spełniać, a właściwie już jest
w pierwszej fazie realizacji. Wycieczka – lubię podróżować, poznawać i zwiedzać, ale nie samolotem, tylko drogą lądową. A najlepiej autem. Wsiadasz do samochodu i jedziesz, tam, gdzie chcesz, gdzie Cię oczy poniosą. Stajesz się wolnym człowiekiem i realizujesz marzenia. Tak właśnie się stało. Pewnego dnia postanowiłem spakować walizkę, zaprosić znajomych
i wyruszyć w drogę – nieznaną. Szybko się wszyscy stawili pod moim domem, zapakowaliśmy bagaże i z uśmiechem na twarzy ruszyliśmy moim
Volvo w nieznane.
Podróż okazała się niesamowitą przygodą i wesołą zabawą. Każdy miał coś do powiedzenia, chciał poznać nowe miejsca, z wielkim entuzjazmem dzielił się swoimi spostrzeżeniami. I wydawało się, że nic złego się nam nie przytrafi. Nic bardziej mylnego.
W pewnym momencie dym zaczął ulatniać się spod maski mojego auta. Nasz najzabawniejszy kolega zażartował, że jak coś się popsuło, to on ma przy sobie
części do volvo, tyle, że atrapę, bo właśnie pracuje nad nowym modelem auta z drewna. Dobry żart, ale okazało się, że mi wcale nie było do śmiechu, gdyż wyszła poważna usterka mechaniczna. No i zaczęło się poszukiwanie jeszcze otwartego warsztatu samochodowego. W tym czasie graniczyło to z cudem, gdyż akurat na podróż wybraliśmy sobie niedzielę i to późnym popołudniem, a o tej porze raczej nikt nie pracuje. Rozpoczęliśmy waleczne poszukiwania. Na domiar złego w miasteczku nie było ani jednej żywej duszy. Wreszcie moim oczom ukazał się lekko postarzały szyld zawieszony na drzewie, a na nim napisane było: części volvo i nie tylko! Jakież było moje zdumienie, jak kilka metrów dalej ujrzałam warsztat samochodowy, a w nim krzątających się ludzi. Radość moja nie miała granic, gdyż
z niezawodnego jak dotąd
Volvo unosiły się już kłęby szarego dymu.
Jak się potem okazało, właścicielem warsztatu był miłośnik starych samochodów
i akurat zorganizował mini zlot tzw. „składaczy
części volvo”. Tym razem radość dopadła mojego kolegę, który miał swoistego hopla na tym punkcie. Kiedy on zatracił się w swoich zabawkach, ja zorganizowałam naprawę auta. Utknęliśmy w tamtym miejscu na parę dobrych godzin, zanim nasz podróżny pojazd doszedł do ładu i składu. Ale nudno nie było.
Z zachwytem podziwiałem jak powstają nowe modele
Volvo. I nie miało znaczenia czy były one z drewna czy prawdziwe. Marka to marka.
Gospodarze ugościli nas jak strudzonych wędrowców i pomimo miłego klimatu, nadeszła pora na powrót. Zwiedziliśmy jeszcze parę ciekawych miejsc, podziwialiśmy piękne krajobrazy, opowiadaliśmy sobie dowcipy i z przyjacielskim uśmiechem na twarzy śmialiśmy się z naszego kolegi, który wreszcie ukończył budowlę swojego małego samochodu .
Po powrocie do domu nastąpił mały rekonesans i przyszła pora na podsumowania. Wycieczka, pomimo małych usterek, okazała się strzałem w dziesiątkę. Było wesoło, poznaliśmy nowych ludzi, odwiedziliśmy nieznane dotąd zakątki, spędziliśmy ze sobą miło czas. Ale to, co pozostało w moim aucie po naszej podróży niesamowicie mnie zaskoczyło. Cóż, trzeba było posprzątać, wypucować auto, no i wreszcie znaleźć jakąś porządną skrzynię, żeby pochować pozostałości po zabawkach mojego kolegi. I w całym samochodzie pozostały tylko części volvo. Całe szczęście, że było one tylko atrapą.

czwartek, 23 sierpnia 2012

Mój pierwszy nowy samochód.

   Wiadomym jest, że każdego dnia człowiek musi podejmować jakieś decyzje. Raz ważniejsze, raz mniej ważne innym zaś razem banalne. Jednak nie sądziłem, że w przeciągu tak krótkiego czasu będę musiał podjąć szereg tak znaczących dla mojej przyszłości decyzji. I nie było to wcale łatwe. Początek miło się zapowiadał: zapiszę się na prawo jazdy, przyłożę do nauki, zdam egzamin, kupię auto i rozpocznę pracę jako przedstawiciel handlowy, do którego oczywiście pojazd jest niezbędny. No i wtedy zaczęły się przygody. Najpierw marzyłem o najnowszym modelu Volvo, potem zmieniłam zdanie, aż wreszcie wróciłam do pierwszego pomysłu. Egzamin zdałem za pierwszym razem, choć przyznam, że było bardzo ciężko. Próbowałem zrobić rozeznanie wśród nowych kierowców jak i instruktorów. Ale każdy miał inne zdanie i zapatrywania co do marki samochodu. Jeden polecał taki, inny zaś zachwalał jeszcze inne marki, nie koniecznie pozostające w swerze moich marzeń. Potem często przewijał się temat przydatności samochodu, wypadków i ewentualnych napraw. A jak dostępne są części, ile kosztują, ile trwa naprawa. Na temat  części Volvo zebrałem najwięcej pochlebnych opinii. Ostatecznie decyzja zapadła i postanowiłem, zaraz po zdanym egzaminie, zakupić najnowszy model mojego wymarzonego i ulubionego Volvo.
Tak, decyzja podjęta, wizyta w salonie i kolejne decyzje, których sam podjąć nie chciałem. A to kolor jaki mi się podoba, a to znowu automat, czy skrzynia manualna, -innym razem dodatki, czy bez dodatków. Postanowiłem dłużej nie zwlekać i skontaktowałem się ze znajomym mechanikiem, który cieszył się opinią wybitnego fachowca w dziedzinie marek samochodów. Pierwsze pytanie dotyczyło marki, następnie zapytałem części do volvo .Niezmiernie się ucieszyłem, gdy pochwalił mój wybór i pogratulował dobrego gustu. A więc kiedy już wszystko było jasne, po raz kolejny udałem się po zakup mojego nowego autka. Po dopełnieniu wszelkich formalności, jeszcze jeden raz dla wszelkiej pewności, zapytałem o dostępność zarówno nowych, jak i starych części Volvo, a po otrzymaniu satysfakcjonującej mnie odpowiedzi, z uśmiechem na twarzy wyjechałem swoim nowym nabytkiem. Jestem bardzo zadowolony i na razie wszystko sprawuje się znakomicie. I mam nadzieję, że długo jeszcze moje pytania i obawy o nabycie części Volvo pozostanie tylko niekonieczną ewentualnością.
 

piątek, 17 sierpnia 2012

Encyklopedia wiedzy Volvo- A nie tylko sprzedaż części volvo.

      Zastanawiałem się kiedyś gdzie najlepiej szukać wiedzy na tematy związane z firmą Volvo.Prześledziłem wiele publikacji ,ale niestety nie dało mi to takiej wiedzy jaką bym chciał dalej pogłębiać .owszem dużo dowiedziałem się na temat historii firmy,na temat różnych części volvo ,ich produkcji,materiałów z jakich są wytwarzane i gdzie.
 Niestety nie znalazłem nigdzie takiej strony,portalu czy też jakiejkolwiek encyklopedii na ten temat oraz konkretnego np.przewodnika  na temat firmy volvo.Znalazłem za to bardzo dużą ilość sklepów sprzedających części volvo .
    Mam nadzieję iż w najbliższym czasie pojawi się coś podobnego czy to w internecie,czy też w księgarniach.
A  może ktoś coś takiego wydał ?