niedziela, 26 sierpnia 2012

To dopiero było odkrycie!

 Zawsze uważałem siebie za duszę towarzystwa, nieposkromionego podróżnika i szalonego, pełnego entuzjazmu i ciekawości świata faceta. Ale to co odkryłem w sobie pewnego słonecznego popołudnia, przechodzi moje (i nie tylko moje) najśmielsze oczekiwania.
I stwierdziłem, że kiedy człowiek naprawdę się nudzi, jest w stanie góry przenieść, żeby zmienić ten stan.
Pewnego razu obejrzałem dosyć intrygujący reportaż o poszukiwaczach skarbów. Młodzi, ciekawi świata chłopcy, z prowizorycznym sprzętem do wykrywania metalu, przemierzali całymi dniami nadmorskie plaże w poszukiwaniu drogocennych przedmiotów. Nie zawsze znaleziska spełniały ich oczekiwania, ale na pewno stały się dla mnie inspiracją do zrobienia czegoś nietypowego.
Pierwszym krokiem był zakup wykrywacza metali. Już na początku okazało się, że to wcale nie jest takie proste, gdyż nie mieścił się on do bagażnika mojego Volvo. Po godzinnych wygibasach, jakimś cudem udało mi się złożyć sprzęt i dotargać w całości do domu. Od razu przystąpiłem do działania i przeszukałem swój ogródek. Przyrząd wydawał dźwięk niemalże bez przerwy, jednak dopiero gdy dotarłem do płotu, alarm osiągnął swoje apogeum. Rozpocząłem kopanie. Całe szczęście nie musiałem kopać głęboko, dosyć szybko dokonałem niezwykłego okrycia. Moim oczom ukazała się stara skrzynia, lekko już zardzewiała, ale przebijał się na niej wyraźny napis: „stare części do volvo”. Pomału otworzyłem skrzypiącą skrzynię, jednak zanim dokopałem się do jej dna, musiałam wyrzucić całe masy zwiniętych papierów. A na dnie co było? I tu kolejne ciekawe odkrycie! Cała masa kolorowych resoraków. I były w naprawdę dobrym stanie. Ale najwięcej było tych największych, marki Volvo. Zadziwiające, że to odkrycie sprawiło mi taką frajdę!
Niedługo po moim odkryciu, wszystkie małe samochodziki zostały rozłożone na części pierwsze, oczywiście przez fachowca i wielbiciela starych aut. Okazało się to kolejną dla mnie lekcją, gdyż miałam możliwość poznania i przeanalizowania „wnętrzności” samochodów. Małe Volvo natychmiast zostało rozebranie, a to co miało w sobie wywołało
u mnie nie lada zachwyt. Jak mi potem kolega wytłumaczył, odnalazłam unikatowy model starego auta, a wszystkie części volvo ,  jakie z niego wyjęliśmy, miały swoje odwzorowanie
w rzeczywistości.
Tak więc dokonałem nie tylko niesamowitego odkrycia, wykapanego spod samej ziemi, to dodatkowo miałem okazję poznać budowę auta i na własne oczy ujrzeć z czego składa się także mój samochód. Części volvo jakie wyjęliśmy z małego pojazdu były
w nienaruszonym stanie, jednak mogły one posłużyć jedynie jako narzędzie do zabawy, lub przedmiot do celów edukacyjnych. Szkoda, ze trafiły one z powrotem do skrzyni. Byłyby niezastąpionym elementem do naprawy, gdyby zepsuł się ten prawdziwy samochód. Jednak każde odkrycie czegoś uczy. Tak było i tym razem. Teraz już bogatszy o pewną wiedzę, na wypadek gdy odkryję jakąś usterkę w aucie, nie powstydzę się znajomością spraw technicznych. I bez żadnego oporu będę mógł udać się do jakiegokolwiek warsztatu i z dumą stwierdzić, że potrzebuję nowych części volvo, gdyż stare uległy już przeterminowaniu. Jeszcze kilka takich odkryć i stanę się ekspertem w dziedzinie techniki budowy aut, a może
i nawet zmienię profesję i zacznę sam naprawiać zepsute samochody? Kto to wie?!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz