wtorek, 28 sierpnia 2012

Nowe nie zawsze znaczy lepsze.

Jak to powiadają, wszystko co dobre, szybko się kończy. A ja jeszcze dodam od siebie, że wszystko co złe to długo prześladuje. Bardzo zachwalali sobie wszyscy stare auta, cieszyli się, że są długo sprawne i że prawie wcale się nie psują. Z moim było podobnie. Trochę służył, ale wreszcie nadeszła chwila, w której jak to określę ,,zachorował."
Wydawałoby się, że gdy auto się zepsuje, takie to proste, że zaprowadza się go do warsztatu i czeka, aż naprawią je i przywrócą dawną świetność. Nic bardziej mylnego. Moje stare, wysłużone Volvo wreszcie zaczęło upominać się o swoje. Myślałem, że to już należy do mechanika, naprawa i sprowadzanie brakujących części. Jak się potem okazało wcale tak nie funkcjonował owy warsztat, któremu powierzyłem swój samochód. Mój osobisty mechanik zrzucił na mnie odpowiedzialność za brakujące, a raczej nowe, potrzebne „gadżety”. Więc sama na własną rękę przystąpiłem do poszukiwania części do volvo. Nie było z tym większego problemu. Stwierdziłam, że najlepiej będzie kupić nowe, jeszcze przez nikogo nie używane, wtedy dłużej posłużą. O jak bardzo się pomyliłam. Nie ukrywam, że wydałem na to majątek. I jak już nabyłem co trzeba, zadowolony dostarczyłem do warsztatu nowy nabytek. Bardzo szybko mechanik uporał się z naprawą i chwilę potem mogłem już wyjechać swoim nowo narodzonym i nic nie szwankującym Volvo. Jazda była niesamowicie budująca. A to
z tego powodu, że potrafiłem to sam załatwić tak i korzystam
z tego pełnymi garściami.(zostało trochę kasy)
Jednak moja radość nie trwała zbyt długo. Nagle coś zaczęło zgrzytać, stukać, pukać
i auto musiało wrócić do warsztatu. Po otwarciu maski, dowiedziałem się, że nowe części volvo, jakie zostały przeze mnie zakupione były felerne. Mina mi zrzedła, nerwy zagotowały się do czerwoności, a ręce opadły z niemocy. Na całe szczęście pojawił się ekspert od beznadziejnych spraw i wziął sprawę w swoje ręce. Powiedział, że potrzebuje trzy dni i moje auto będzie jak nowe. Zastanawiałem się, co może zrobić, skoro nowe części nie zdały egzaminu. Przecież nie wstawi atrapy, ani nie powiąże sznurkami. Zdecydowałem  się jednak nie martwić tym, co do mnie nie należy.
Po trzech dniach odebrałem swoje Volvo, a mechanik zapewnił mnie, że teraz będzie się długo i dobrze sprawował. I tak też było. Długo jeździłem i nic złego się nie zdarzyło. Jednak nie dawało mi spokoju to, skąd mechanik wziął nowe części, lub też w jaki sposób udało mu się dokonać tak heroicznego wręcz zadania. Kiedy zadzwoniłam, żeby się zapytać
o nurtujące mnie zagadki, otrzymałam satysfakcjonującą mnie odpowiedź. Okazało się, że skoro nowe nie zdało egzaminu, trzeba było poszukać czegoś starego, ale sprawdzonego. Mechanik poszukał i znalazł pasujące i wcale mocno nie zniszczone, ale za to idealnie się sprawujące, stare części volvo i zamontował je w moim samochodzie. Byłem mu za to niezmiernie wdzięczny.
Tak więc kolejna lekcja dla mnie. Czasem nowe potrzebne jest, aby naprawić zepsute narzędzia czy sprzęty. Niby wydaje się słuszne stwierdzenie, jednak jak widać nie zawsze ma ono odzwierciedlenie w rzeczywistości. W tym przypadku okazało się, że do mojego samochodu bardziej pasowały używane, ale nie zużyte stare części. I to one zapewniły mojemu autu drugie życie. Zatem nowe nie zawsze znaczy dobre. Samochód sprawuje się niezawodnie i mam nadzieję, że przejedziemy jeszcze razem wiele długich kilometrów .

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz