Kilka dni temu
postanowiłem zakupić nowy samochód. Nie chciałem nowego, więc
najlepszym miejscem do zakupu auta używanego była giełda
samochodowa, na którą się udałem. Już od samego rana tłum ludzi
przechadzał się w poszukiwaniu najlepszego dla siebie pojazdu. A
wybór był ogromny.Po godzinnej wędrówce
pomiędzy lśniącymi samochodami natrafiłem na całkiem dobrze
wyglądające Volvo. Moja uwagę
przykuł niewątpliwie jego kolor – pomarańczowy. Ktoś by
pomyślał, ze to nie jest męski kolor, ale on miał w sobie to coś,
co powinien mieć każdy samochód. Rozpocząłem więc analizę
auta, i zarzuciłem sprzedającego całą masą pytań. Właściciel
był bardzo konkretny i sprawiał wrażenie uczciwego sprzedawcy,
jednak gdy zapytałem o części volvo,
mina mu zrzedła. Wymijająco zaczął odpowiadać, że wszystkie są
nowe, że nic nie było wymieniane, że auto jest nieawaryjne. Jednak
nie chciało mi się w to wierzyć. Kiedyś słyszałem, że dobre
auto to takie, do którego zakup części wymiennych jest tanie i
powszechnie dostępne. Zainteresowany tym tematem, zapytałem właśnie
o dostępność i cenę nowych, tudzież używanych części do volvo. Mojej rozmowie przysłuchiwał się inny Pan i
od razu odradził mi zakup tego auta, gdyż stwierdził, że już na
pierwszy rzut oka widać, że samochód był wypadkowy i stąd ma
taki kolor. Lepiej ukryć jego wady i niedoskonałości. Przyznam, że
zaskoczyła mnie postawa tego kupującego, ale posłuchałem go i
postanowiłem sam sprawdzić „wnętrzności” wystawianego na
sprzedaż Volvo. I kiedy
otworzyłem maskę samochodu, mojemu zdumieniu nie było końca.
Każda z części wmontowanych tak jakby pochodziła z innych
samochodów, każda powtykana była na słowo honoru i całość
sprawiała wrażenie jakby za chwilę miała się rozpaść.
Pomyślałem, że facet jest trochę niepoważny, że sprzedaje takie
auto, mało tego, że próbuje ukryć jego wady i usterki.
Niepotrzebnie wdałem się ze sprzedającym w dyskusję. Ten z całą
swoją pewnością zapewniał mnie, że wszystkie części jakie są
tu wmontowane to nowe i niewypadkowe części volvo, że nic tu nie było grzebane i samochód jest pod
stałą „opieką” mechanika. Nie wierzyłem mu i postanowiłem
odpuścić sobie ten temat. Zamknąłem maskę, przyjaźnie się
uśmiechnąłem, podałem sprzedającemu rękę na pożegnanie i
życzyłem mu owocnej sprzedaży. Byłem pewien, że on nie sprzeda
nikomu tego auta. Chwilę jeszcze się rozejrzałem po całej
giełdzie, pooglądałem kilka niezwykłych okazów, pogadałem
chwilę nawet ze sprzedawcą używanych części volvo
i przyznam, że te z tamtego samochodu bardzo
się różniły od tych sprzedawanych w punkcie z częściami.
Stwierdziłem, że dokonałem dobrego wyboru nie kupujące owego auta
i spokojny wyszedłem z giełdy.
i spokojny wyszedłem z giełdy.
Chwilę potem jednak coś
przykuło moją uwagę. Na skrzyżowaniu, zaraz po wyjeździe z
giełdy, zrobił się mały tłum gapiów i poczułem smród palonej
gumy. Podszedłem bliżej i co zobaczyłem? Pomarańczowe Volvo,
którego ja nie kupiłem, wyjechało z placu z nowym nabywcą, który
jednak zbyt daleko nie dojechał. Auto rozkraczyło się już na
pierwszym zakręcie, a kierowca z prawdziwą złością przeklinał
pana, który sprzedał mu samochód. Cóż, ja wyszedłem z tej
sytuacji całkowicie na plusie, bogatszy o nową wiedzę, ten pan
zaś, będzie się musiał jeszcze wiele nauczyć o ludzkiej
nieuczciwości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz